Kraków- Olkusz- Dąbrowa Górnicza-Częstochowa- Rokiciny- Koluszki- Wierzchy- Koluszki- Rokiciny- Raków Duży- Piotrków Trybunalski- Rozprza- Częstochowa- Katowice- Kraków. Razem 578 km w długim czasie 18 godzin.
Autostopem 14 kierowców, 2 pociągi i jeden autobus PKS.
Godzina 12:00 stanęłam na wylotówce. Odmówiłam Anioł Pański i zaczęłam łapać. Minęło kilka chwil i zatrzymało się pierwsze auto. W drodze do Wierzchów było 8 aut. Dużo czy mało? Dla mnie wystarczająco, bo dojechałam 

Każdy kierowca był inny, niepowtarzalny.
Koło Dąbrowy Górniczej znalazłam się w miejscu nie do końca bezpiecznym. Nie było dobrego miejsca by się zatrzymać.. Pomyślałam: zabierz mnie stad Panie… Zaczęłam łapać i po kilku sekundach zatrzymał się Pan, który co prawda nie jechał daleko, ale powiedział, że mnie zabierze w lepsze, bardziej bezpieczne miejsce. I właśnie tam zatrzymał się TIR, z którym przejechałam ze 180 km. Bardzo lubię podróżować z kierowcami ciężarówek. Oni zawsze mają wiele ciekawych historii do opowiadania i podróż z nimi nie jest nudna. Istotną kwestią, że w ciężarówkach można telefon naładować 

Od jednego z kierowców nawet dostałam mały upominek:
Później dzięki takiemu wynalazkowi jak CB Radio szybko przenosiłam się z samochodu do samochodu i znalazłam się w Koluszkach.
Pojawił się chwilowy lęk. Była już godzina 17:15. Biorąc pod uwagę jest już listopad to się już ściemniło. Postanowiłam nie stać w miejscu, a iść i łapać jednocześnie. W Koluszkach dużego ruchu nie ma, zwłaszcza w sobotę wieczorem.
Po ok. 10 minutach maszerowania i łapania zatrzymało się auto. Kierowca jechał bliżej niż moje miejsce docelowe, ale jak usłyszał gdzie jadę to stwierdził, że mnie zawiezie na miejsce. Moja radość był wielka!
Od sobotniego wieczoru do poniedziałkowego poranka czas spędziłam tu:
Czas rozmów, bycia z drugim człowiekiem, modlitwy. Czas skupienia, ale i zabawy. Piękny czas.
Ale jak to się mówi: co dobre, szybko się kończy.
Wracałam razem z Krzyśkiem. Bardzo się cieszyłam, że mam towarzysza podróży. Bo z druga osobą zawsze lepiej się podróżuje. Wyruszyliśmy koło godziny 10:00. Miałam w planie zahaczyć o Jasną Górę, by pogadać z Jasnogórską Panią. Jednak.. myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami. Iz 55,8
W przeciągu 6 godzin udało nam się przejechać około 50 km. Mieliśmy 6 kierowców. Niepowtarzalnych. Z Krzyśkiem się śmieliśmy, że ta podróż powrotna to podróż od Kościoła do Kościoła. Często wysiadaliśmy pod Kościołem właśnie.
Choć nie przejechaliśmy dużo kilometrów było niesamowicie. Pierwszy raz jak łapałam to np. mijał nas kondukt pogrzebowy. Nigdy nie wiesz, co Cię w drodze spotka. i to jest cudowne!
Stwierdziliśmy, że wrócimy pociągiem. I tak się cieszyliśmy, że w miejscy, gdzie wylądowaliśmy była stacja PKP. Po dwóch godzinach siedzieliśmy w pociągu do Częstochowy. Spotkaliśmy bardzo miłych konduktorów, którzy doradzili nam jak kupić taniej bilety. W Częstochowie przesiadka do Katowic. W samych Katowicach było trochę stresująco, by zdążyć na autobus do Krakowa. Uff, udało się- zdążyliśmy. Po raz kolejny dziękowałam Panu Bogu, że dał mi rozsądek.
Do Krakowa dotarliśmy koło godziny 23. Dobrze jest wrócić do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz