poniedziałek, 13 kwietnia 2015

3 dni, 3 miasta, ponad 1000 km....

... ale tym razem autobusem, nie autostopem.

"Życie jest zbyt krótkie. Trzeba robić tylko to, co pobudza pasję. - Jared Leto"

W piątek wyruszyłam do Warszawy. Tam był szybki nocleg, by w pełni skorzystać z soboty i tego, co na nią zaplanowałam. Dobrze jest mieć miejsce, gdzie jeżeli jest taka możliwość można zawsze przyjechać. Dzięki Gosiu i Krzysiu :)
W sobotę rano oczywiście... zaspałam. Ale dzięki temu się wyspałam :)
Później kilka spotkań z osobami dla mnie ważnymi, które są daleko. One w Warszawie, ja w Krakowie. Jednak kilometry czasem utrudniają relację. Ale dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba pamiętać, by się starać i pielęgnować to, co dla nas ważne.

A wieczorem wieczór panieński Lui. Długo oczekiwany. To właśnie on był głównym powodem mojego przyjazdu Warszawy. Było zacnie! Niby spokojnie, a jednak szalenie fajnie. I bardzo kobieco. Były zadania, prezenty i godziny rozmów o wszystkim. W przyszłości też chciałabym mieć taki właśnie wieczór panieński.

Niedziela rano, pobudka o 7.40, bo autobus do Bydgoszczy o 9 :). Szybkie ogarnięcie się, spakowanie i kierunek Metro Młociny, by wsiąść do autobusu do Bydgoszczy. Sama droga, ponad 4 godziny, minęła mi w miarę szybko. Kreatywnie i aktywnie.

Bydgoszcz powitała mnie piękną pogodą! Miałam dobrego przewodnika, który doskonale wiedział co mnie zainteresuje w tym mieście :) i część z tego mi pokazał, bo czasu nie starczyło jednak na wszystko. Fakt większy gaduła ode mnie, ale dzięki temu mogłam się wyciszyć :D
Był czas na spacer, rozmowę, pyszne lody, podziwianie tego, co dookoła, modlitwę.
To był przepiękny dzień. Bydgoszcz mnie bardzo zauroczyła. I wiem jedno: na pewno do niej wrócę! By ją jeszcze lepiej poznać! :)

A na zakończenie cytat:

Przyjaźń rodzi się w momencie, gdy jedna osoba mówi do drugiej: "Co? Ty też? Myślałem, że tylko ja".
Clive Staples Lewis – Cztery miłości

I kilka bydgoskich zdjęć:


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz