A
jeżeli nie starcza Ci sił?
Nikogo
nie zaskoczę jak powiem, że życie każdego z nas to pasmo sukcesów
i porażek. Dobrze jest jak jednak sukcesy dominują nad porażkami.
Bo porażki dołują a sukcesy potrafią zmotywować. I to jak
bardzo!
Ale
co zrobić jak jest źle i nie widać światełka w tunelu naszego
życia?
Na
pewno nie wolno się załamać! Dobrze jest znaleźć ludzi, którzy
swoją postawą, charakterem i osobowością będą nas motywować.
To bardzo ważne, by mieć wokół przynajmniej jedną taką osobę,
która będzie z nami szczera. Czasami szczera aż to bólu, nie
będzie nam lukierkować rzeczywistości. Bo chodzi o to, by żyć w
prawdzie, głównie w prawdzie przed samym sobą. Banały? Możliwe,
ale bardzo pomagają w codzienności.
Kiedy
jest ciężko i wszystko się przejawia w czarnych albo najmniej
ciemnych barwach dobrze jest przypomnieć sobie sytuacje i ludzie,
którzy do naszego życia coś dobrego wnieśli. Wdzięczność i
dziękczynienie to ważne sfery codziennego życia.
W
życiu podstawą jest dobre nastawienie i uśmiech. Bo uśmiechem
można przełamać wiele barier, które z pozoru są nie do
przejścia.
Ostatnio
życie bardzo mnie doświadcza. To nie jest tak, że u mnie jest
zawsze fajnie i kolorowo. Bywa różnie I od jakiegoś jest ten
gorszy czas. Wszystko co może iść nie idzie tak jak według mnie
powinno.
Jakiś
czas temu znalazłam modlitwę, którą lubię modlić:
Żyjący
Boże, Ty wiesz, jak ciężko mi na sercu. Nie wiem, co robić. Pomóż
mi Boże.
Wierzę,
że chcesz dla mnie dobrze, że stoisz za wszystkim, co mnie
spotyka,i że wszystko obrócisz ku dobremu.
Nie
dopuść, żeby lęk zyskał władzę nade mną. Tobie powierzam ten
dzień i całe moje życie…
Prowadź
mnie jak chcesz i jak jest dla mnie dobrze.
Wczoraj
dostałam kartkę. Mały upominek na której było napisane :
radości, szczęścia, miłości, optymizmu. W środku zaś znalazłam
wiersz napisany dla mnie. Wzruszyłam się. Bo takie prezenty znaczą
dla mnie więcej niż wszystkie pieniądze świata.
Ostatnio
towarzyszy mi też to Słowo:
„bo
swoim aniołom dał rozkaz o tobie,
aby
cię strzegli na wszystkich twych drogach.
Na
rękach będą cię nosili,
abyś
nie uraził swej stopy o kamień.”
Ps
91, 11-12
Bo nigdy nie jesteś sama...
Posłuchaj
ważnego dla mnie cytatu. Bym nigdy nie zapominała o godności,
szczególnie godności kobiety.
„Pamiętaj,
że nawet jak masz gorszy dzień jesteś wspaniałą Kobietą. To
czas trochę trudniejszy. Tylko pamiętaj wtedy o oddechu! Oddychaj
głęboko, spokojnie i powoli. To oczyści umysł ze złych myśli i
znowu będziesz szczęśliwą sobą. To właśnie Fenomen Kobiecości”
A
na koniec Przypowieść
o głosie serca
Żył
raz sobie pewien człowiek. Niczym szczególnym nie różnił się on
od ludzi żyjących w okolicy. Nie był biedny, ale też nie
był bogaty. Nie był już młody, ale też nie był jeszcze stary.
I
nie był ów człowiek silny duchowo…
Chociaż
były w duszy nasiona dobra, lecz nie kiełkowały…
Żył
owy człowiek tak, jak wszyscy wokół niego żyli… Kierowały nim
zachcianki i wady jego… Obezwładniały go lęki i słabości. I
nie było mu dobrze w tym: szarością dni upływało mu życie…
Nie było w nim ani radości, ani spełnienia…
Codziennie
wieczorem ów człowiek myślał: „Od jutra będę postępował
lepiej, nie ulegnę już więcej słabościom i wadom swoim!”.
Za
każdym razem, gdy nadchodziło jutro, znów kierowały nim
zachcianki i wady jego, obezwładniały go lęki i słabości jego…
Pewnego
razu ów człowiek zamyślił się: „Czemu nie mogę żyć tak, jak
sam bym tego chciał? Dlaczego nie postępuję tak, jak czynić się
powinno? Dlaczego kierują mną wady i obezwładniają mnie lęki
moje?”.
Zaczął
on się zastanawiać i nie widział przyczyny, dla której miałby
nie żyć tak, jak uważał za słuszne, nie postępować w sposób,
który uważał za właściwy. Zapytał wówczas ów człowiek Boga:
-
Ojcze mój i Stwórco! Czemu nie potrafię żyć tak, jakbym chciał,
postępować tak, jak uważam za słuszne? Czemu stałem się
niewolnikiem swoich wad, zachcianek, lęków i słabości? W czym
tkwi przyczyna?
Odparł
mu Bóg:
-
Przecież nie ma tu żadnej przyczyny! Masz prawo postępować tak,
jak sam chcesz postępować!
Mówi
wówczas człowiek:
-
Poradź, proszę, co począć, co zrobić, żeby wady moje i słabości
przestały kierować mym życiem?
I
odpowiedział Bóg:
-
Za każdym razem zanim coś zrobisz lub powiesz — posłuchaj głosu
swego serca duchowego i zrób tak, jak ono każe! Wówczas opanujesz
słabości, lęki, pozbędziesz się wad i zachcianek!
Postanowił
więc człowiek pójść za Bożą radą.
Wstał
następnego ranka pełen zdecydowania za każdym razem radzić się
serca duchowego — zanim jakiegoś czynu dokona, zanim słowo
wypowie…
A
każdego ranka jego stary ojciec mówił mu słowa niemiłe, marudził
i zwymyślał. Mówił, że do niczego jego syn się nie nadaje, że
całe pokolenie synów ludzkich żyje niewłaściwie i wymieniał
wszystkie krzywdy, i smutki swoje. Oskarżał syna swego za wszystko,
czego tamten był i nie był winien…
Oto
zaczął ojciec syna ganić i mówić mu słowa przykre. I zakipiał
gniew w człowieku od słów tych gorzkich, oskarżających…
Chciał
już, jak zawsze ojcu w odpowiedzi słowa jadowite rzec, ale
przypomniał sobie Bożą radę. A zdążyło serce jego wyszeptać:
-
Powstrzymaj słowa obraźliwe, bowiem kocha cię ojciec twój.
Przecież martwi się z powodu twoich kłopotów! I ty go kochasz!
Powstrzymaj słowo gniewne i poproś o wybaczenie!…
Więc
w odpowiedzi na zwymyślanie ojcowskie ukłonił się ów człowiek i
rzekł:
-
Wybacz mi!
I
zgasł gniew. Objął człowiek ojca i poszedł do swoich spraw. A
ojciec jego zdziwił się i przestał odtąd go rugać …
Wieczorem
wraca ów człowiek do domu po ciężkiej pracy. Kupił jedzenie
rozmaite i myśli o tym, jak będzie kosztował przysmaki różne…
A przejawiał on skłonność do obżarstwa…
I
wstąpił do domu młodej wdowy, żyjącej z małymi dziećmi.
Kobieta musiała mu dług oddać, ale wciąż nie mogła nazbierać
pieniędzy…
Już
od dawna miał zamiar powiedzieć, że chce darować jej dług. I
postanowił, że dzisiaj wreszcie to zrobi. Wszedł zatem do
domu biednej wdowy i oznajmił, że daruje jej dług. Wdowa nisko mu
się kłaniała, dziękowała. Chciał już iść, a serce szepcze
cichutko:
-
Zostaw dzieciom to jedzenie, które sobie kupiłeś! Będą się
cieszyły!
Człowiek
ów z wielkim trudem nakaz serca wykonał. Ale gdy oddał przysmaki
dzieciom, które z radości zatańczyły, to radość w nim wielka
wezbrała! Idzie do domu z lekkością, przepełniony jest
szczęściem. A serce w piersi jakby pieśń śpiewało! Nie zawsze
udawało się człowiekowi usłyszeć głos serca, nie zawsze czynił
on to, co mu szeptało. Jednak z dnia na dzień coraz bardziej starał
się on żyć tak, jak kazało serce. Z każdym dniem coraz mniej
kierowały nim jego zachcianki i wady, coraz mniej krępowały go
jego lęki i słabości. Kiełkowały w jego duszy nasiona serdecznej
miłości!
Pewnego
razu zobaczył ów człowiek silnych i złych ludzi, którzy bili
dobrego młodzieńca. Ludzie zaś, którzy obok przechodzili, tylko
przyspieszali kroku, odwracali się, nie wtrącali — żeby im samym
od tamtych złych nic złego się nie stało. A ów człowiek odwagą
się nie odznaczał. Chciał także przejść obok, co go przecież
obchodzi…
Serce
zaś jego — nie szepcze, lecz krzyczy:
-
Jeśli nie pomożesz, to zabiją dobrego człowieka! A ty uratować
go możesz!
A
ów człowiek boi się, nie jest w stanie pokonać swojego strachu.
Ani pójść nie może, ani pomóc…
A
serce nie ucisza się:
-
Ratuj szybciej!
Zawołał
wtedy człowiek Boga, ponieważ nie potrafił poradzić sobie ze
strachem. I nie szeptem, nie w myśli, lecz na cały głos
zakrzyczał:
-
Boże! Przyjdź tutaj! Boże! Przyjdź tutaj!
Ludzie,
którzy przechodzili obok, ze zdziwienia zatrzymali się. I ci,
którzy mijali ich z daleka, też się zbliżyli. Zaczęli także
inni ze wszystkich stron podbiegać do tego miejsca, zatrzymywać się
i patrzeć: o co tu chodzi i gdzie tu jest Bóg? I taki tłum się
zgromadził, że wystraszyli się źli ludzie, puścili młodzieńca
i zniknęli czym prędzej. Młodzieniec wtedy podniósł się z ziemi
i dziękował temu człowiekowi:
-
Jaki jesteś odważny! Uratowałeś mnie!
Idzie
człowiek do domu, a serce w piersi jak słoneczko świeci i mówi
mu:
-
Miłość jest silniejsza od wszelkich strachów!
… Mijał
czas. Lżejsze i radośniejsze stawało się życie tego człowieka.
Pewnej
niedzieli poszedł ów człowiek na spacer. Naprzeciw idzie wdowa —
ta, której podarował on dług. Uśmiecha się do niego czule,
kłania się nisko. I człowiek zapatrzył się na jej urodę. A miał
on słabość do kobiet, choć uznawał swoje pożądanie za wielki
grzech. Odwrócił wzrok swój, aby nie patrzeć na nią. Nagle
przypomniał sobie o sercu i zapytał go o radę. A serce mu mówi:
-
Popatrz lepiej i z uważnością duszy. Czy miła ci ta kobieta?
Spojrzał
człowiek na nią i wszystko w nim od miłości się rozbłysło!
Mówi
on do serca:
-
Nie ma lepszej od niej! Wszystko bym jej dał!…
-
Więc czym się martwisz? Nie jest żądzą to, czego pragniesz nie
dla siebie, ale innemu chcesz dać! To właśnie miłość w tobie
się obudziła! Idź i powiedz jej, że ją kochasz!
Człowiek
tak właśnie zrobił. Podszedł i powiedział:
-
Kocham cię! Bądź mi żoną!
Wszyscy
znajomi i sąsiedzi wokół zaczęli mówić:
-
Oto dureń! Dopiero wszystkie sprawy zaczęły mu się układać
korzystnie i mógłby przecież sobie znaleźć bogatą narzeczoną!
On natomiast wdowę z małymi dziećmi bierze sobie!… Przecież
wdowa i tak, bez zamążpójścia, nie odmówiła by…
A
człowiek pieśń serca słyszy:
-
Kto szczęście daje, ten szczęście dostaje. Za pieniądze
szczęście się nie sprzedaje!
I
płonie serce coraz to jaśniej, coraz większą miłością! I
przemienia ono słowa i czyny jego!
Wkrótce
ożenił się ów człowiek z ową kobietą. Ich wzajemna serdeczna
miłość życie im oświetlała, dom ogrzewała! Razem chowali
dzieci i rodziców swoich czcili.
I
dziękował człowiek Bogu:
-
Ojcze mój i Stwórco! Rada twoja całe moje życie odmieniła,
szczęście mi podarowała! Teraz przezwyciężyłem zachcianki swoje
i wady swoje, pokonałem słabości swoje i lęki swoje!
Odpowiada
mu Bóg:
-
Ten, kto głos serca duchowego nauczył się słyszeć — ten
jeszcze więcej może dokonać! Bowiem głos serca to głos Miłości!
A wszystko, co przy pomocy miłości się tworzy i czyni, to ode Mnie
pochodzi! Bowiem Ja jestem MIŁOŚCIĄ!
Anna
Zubkowa „Boskie przypowieści”
Shalom!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz