czwartek, 14 stycznia 2016

Spokój i ufność. Trudne ale czy niewykonalne?

"Waszą potęgą będzie po prostu zachowywanie spokoju i ufności." Iz 30,15

Kiedy jest źle, zdajesz sobie sprawę ile osób Cię otacza. Bo Twoi bliscy (niekoniecznie rodzina) nie pozwalają Ci zostać z tym wszystkim samej. Jest taka przestrzeń w sercu każdego z nas, gdzie zawsze będziemy samotni i tam się może pojawiać ciemność. Ale nie wolno zapominać, że nikt nie jest samotną wyspą. Bo cokolwiek się nie dzieje, nigdy nie jesteś sama.

W ostatnim czasie bardzo namacalnie mogłam doświadczyć, ile osób ciepło myśli o mnie i wspiera w sposób w jaki może i potrafi. Motywujące, bardzo motywujące do działania, do życia z sensem i inspiracją.

Myślałam, że słowo przyjaciel to taki frazes. W wielu przypadkach tak może i jest. Ale dziś dziękuję za te relacje, które są teraz w moim życiu i są bardzo ważne dla obu stron. I nie trzeba wielu słów, czasem wystarczy razem pomilczeć. I to milczenie nie jest irytujące czy wstydliwe. Po prostu jest potrzebne na ten konkretny czas.



Ostatnio uczę się cieszyć z cudów, które są w niby szarej codzienności. Wczoraj ktoś mi zrobił domowy izotonik. I za takie małe akty dobroci po prostu dziękuję. Muszę przyznać, ze o ile nie przepadam za miodem i imbirem, to te połączenie bardzo mi zasmakowało!

Poniżej krótki przepis:
  1. Kawałek świeżego imbiru obieram ze skóry i kroję na plasterki.
  2. Pięć do dziesięciu plasterków wrzucam do dzbanka (1l pojemności) i zalewam to wrzątkiem mniej więcej do jednej trzeciej wysokości naczynia. Następnie odstawiam dzbanek na kilka minut, aby imbir zaparzył się w gorącej wodzie.
  3. Następnie dolewam nieco chłodnej wody i dodaję dwie/trzy łyżki miodu – nieco ciepła woda pozwoli zachować właściwości miodu i zarazem ułatwi jego rozpuszczenie.
  4. Do dzbanka dodaję sok wyciśnięty z połówki małej cytryny. Mieszam wszystko dokładnie i uzupełniam dzbanek do pełna wodą.
  5. GOTOWE!
Bardzo dobitnie dotarło do mnie, że trzeba się cieszyć z tego co jest tu i teraz. Bo nie wiem, co będzie na miesiąc, rok.. Niestety, często w różny sposób życie weryfikuje nasze plany.

Bo po każdej burzy wychodzi słońce. Teraz gdzieś widzę, to światełko w tunelu. Jeszcze nie jest tak dobrze widoczne, ale najważniejsze jest, że wiem, że ono jest.

Czuję się w środku, gdzieś tam głęboko jak puzzle – rozsypana. Ale nie o wszystkim da się mówić, nie wszystko da się ująć w słowa. Ale jest gdzieś tam nadzieja, że będzie dobrze…

Obrazek, który stał się w ostatnim czasie moim motywatorem:


P.S. dziękuję za modlitwę.

2 komentarze:

  1. Przyjaciele , rodzina to tacy aniolowie ktorzy nad nami czuwają i zawsze nas wspierają . Masz rację , trzeba się cieszyć z tego co jest i nie odkladac nic na potem :)

    http://naataliam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny post, mega miło się czytało i jeszcze ten nagłówek z Księgi Izajasza <3 Miłego dnia! Obserwujemy?

    Komentarz u mnie = Komentarz u Ciebie
    http://bieganiejestspoko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń