"Waszą potęgą będzie po prostu zachowywanie spokoju i ufności." Iz 30,15
Kiedy jest źle, zdajesz sobie
sprawę ile osób Cię otacza. Bo Twoi bliscy (niekoniecznie rodzina) nie
pozwalają Ci zostać z tym wszystkim samej. Jest taka przestrzeń w sercu każdego
z nas, gdzie zawsze będziemy samotni i tam się może pojawiać ciemność. Ale nie
wolno zapominać, że nikt nie jest samotną wyspą. Bo cokolwiek się nie dzieje,
nigdy nie jesteś sama.
W ostatnim czasie bardzo
namacalnie mogłam doświadczyć, ile osób ciepło myśli o mnie i wspiera w sposób
w jaki może i potrafi. Motywujące, bardzo motywujące do działania, do życia z
sensem i inspiracją.
Myślałam, że słowo przyjaciel to
taki frazes. W wielu przypadkach tak może i jest. Ale dziś dziękuję za te
relacje, które są teraz w moim życiu i są bardzo ważne dla obu stron. I nie
trzeba wielu słów, czasem wystarczy razem pomilczeć. I to milczenie nie jest irytujące
czy wstydliwe. Po prostu jest potrzebne na ten konkretny czas.
Ostatnio uczę się cieszyć z
cudów, które są w niby szarej codzienności. Wczoraj ktoś mi zrobił domowy
izotonik. I za takie małe akty dobroci po prostu dziękuję. Muszę przyznać, ze o ile nie przepadam za miodem i imbirem, to te
połączenie bardzo mi zasmakowało!
Poniżej krótki przepis:
- Kawałek świeżego imbiru obieram ze skóry i kroję na
plasterki.
- Pięć do dziesięciu plasterków wrzucam do dzbanka
(1l pojemności) i zalewam to wrzątkiem mniej więcej do jednej trzeciej
wysokości naczynia. Następnie odstawiam dzbanek na kilka minut, aby imbir
zaparzył się w gorącej wodzie.
- Następnie dolewam nieco chłodnej wody i dodaję
dwie/trzy łyżki miodu – nieco ciepła woda pozwoli zachować właściwości
miodu i zarazem ułatwi jego rozpuszczenie.
- Do dzbanka dodaję sok wyciśnięty z połówki małej
cytryny. Mieszam wszystko dokładnie i uzupełniam dzbanek do pełna wodą.
- GOTOWE!
Bardzo dobitnie dotarło do mnie,
że trzeba się cieszyć z tego co jest tu i teraz. Bo nie wiem, co będzie na
miesiąc, rok.. Niestety, często w różny sposób życie weryfikuje nasze plany.
Bo po każdej burzy wychodzi
słońce. Teraz gdzieś widzę, to światełko w tunelu. Jeszcze nie jest tak dobrze
widoczne, ale najważniejsze jest, że wiem, że ono jest.
Czuję się w środku, gdzieś tam głęboko
jak puzzle – rozsypana. Ale nie o wszystkim da się mówić, nie wszystko da się
ująć w słowa. Ale jest gdzieś tam nadzieja, że będzie dobrze…
Obrazek, który stał się w
ostatnim czasie moim motywatorem:
P.S. dziękuję za modlitwę.
Przyjaciele , rodzina to tacy aniolowie ktorzy nad nami czuwają i zawsze nas wspierają . Masz rację , trzeba się cieszyć z tego co jest i nie odkladac nic na potem :)
OdpowiedzUsuńhttp://naataliam.blogspot.com/
Bardzo fajny post, mega miło się czytało i jeszcze ten nagłówek z Księgi Izajasza <3 Miłego dnia! Obserwujemy?
OdpowiedzUsuńKomentarz u mnie = Komentarz u Ciebie
http://bieganiejestspoko.blogspot.com