wtorek, 12 stycznia 2016

A miało być inaczej.

Nadchodzi taki moment, kiedy myślisz, że teraz się zmieni, będzie inaczej.
A tu guzik z pętelką.

Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie czasem, który śmiało mogę nazwać mieszanką wybuchową: bardzo złe samopoczucie, szpital, wizyty lekarskie, badania i te leki, które szkodziły albo nie działały tak jak powinny.

Dziś była ważna wizyta lekarska, bo której wszystko miało być inaczej – czytaj według mnie lepiej. 

Niestety tak się nie stało. Owszem lekarz postawił diagnozę, ale teraz dopiero będzie trudniej. Czekają mnie kolejne badania, leki będę musiała brać do końca życia. To się chyba nazywa choroba przewlekła.

Z jednej strony jest lepiej. Bo wiem co mi jest i to jest jakieś światło  w tym wszystkim. Ale też mam świadomość, że teraz będę musiała wiele zmienić w swoim życiu. I wbrew pozorom jest trudno...

Świadomość ta jest dla mnie bardzo ciężka i trudna. Wiem, że chociaż teraz jest mrok to jest JEDNA Światłość, która to może przemienić. Bo dla niego podobno nie ma rzeczy niemożliwych.

Bóg jest zawsze między nami 
Bóg jest zawsze blisko nas
On zna wszystkie twoje rany
Przed Nim się nie schowasz
Bóg jest zawsze między nami
Możesz do Niego przyjść
Chce obmyć to co skrywasz.


Dziękuję za wsparcie, które ostatnio otrzymałam.
Bless!




niedziela, 10 stycznia 2016

Bywają dni nie do zniesienia...

„ Pan moją siłą, moją twierdzą, moją ucieczką w dniu ucisku. ” Jr 16,19

Bywają dni nie do zniesienia, wiesz o tym zarówno Ty jak i ja. Zdarza się, że ból odbiera nam niemal wszystko. Wszystko oprócz świadomości, że cierpimy: czy to fizycznie czy psychicznie.
W takie dni nie mamy ochoty na nic, nawet przyjmować odwiedzin przyjaciół.

Cierpienie serca czy tortura fizyczna, mój Boże, to wszystko jedno. Bywają dni nie do zniesienia. Poprzedniego wieczoru jeszcze mówiliśmy: „Oby...”
Emocje są wtedy takie same:  ciąży nam samo życie, bo dni są zbyt podobne do siebie, każdy ranek jest identyczny...



Spróbuj się wtedy modlić. Właśnie wtedy, kiedy pragnęłoby się tylko jednego - powiedzmy to po prostu - żeby mniej bolało albo żeby zmienić swoje życie, uwolnić się od innych, a przede wszystkim od samego siebie… Jak nie umiesz się modlić za siebie, pomódl się za Twoich bliskich, przyjaciół, nieznajomych, a sama poproś o modlitwę za siebie. Najtrudniej modlić się za siebie. 
Gdyby wystarczyło tylko chcieć, wszystko byłoby prostsze.

O mój Boże,

Wysłuchaj mnie - bo Ty wszystko możesz
Natchnij mnie, - bo Ty wszystko możesz
Radź mi,- bo Ty wszystko możesz
Utrzymuj mnie, - bo Ty wszystko możesz
Umocnij mnie, - bo Ty wszystko możesz
Wstrzymuj mnie, - bo Ty wszystko możesz
Broń mnie, - bo Ty wszystko możesz
Zasłoń mnie, - bo Ty wszystko możesz
Prowadź mnie, - bo Ty wszystko możesz
Pociesz mnie, - bo Ty wszystko możesz
Błogosław mnie, - bo Ty wszystko możesz
Czuwaj nade mną, - bo Ty wszystko możesz
Ucz mnie, - bo Ty wszystko możesz
Oświeć mnie, - bo Ty wszystko możesz
Przestrzeż mnie, - bo Ty wszystko możesz
Podnieś mnie, - bo Ty wszystko możesz
Uspokój mnie, - bo Ty wszystko możesz
Przepuść mi, - bo Ty wszystko możesz
Zbaw mnie, - bo Ty wszystko możesz.

P.S. Jeżeli możesz, pomódl się za mnie.

piątek, 1 stycznia 2016

Witaj 2016 roku...

Rok 2015 był dla mnie szczególny. Dlaczego? Bo był trudny. Wiele przeciwności na mojej drodze, dużo bólu, smutku i samotności. Zdrowotnie było ciężko. Ale to dało mi zobaczyć jak Pan Bóg się mną opiekuje, jak daje mi możliwości do realizowania moich marzeń i pasji.
Postawił na mojej drodze bardzo wielu ludzi. Nie będę dziękować wspominać imiennie, bo Ci o których mówię, wiedzą o kogo chodzi.

1 stycznia 2015 witałam na Jasnej Górze zawierzając moje życie Panu Bogu przez ręce Maryi. I dziś z perspektywy roku widzę, że Ona to prowadziła. Zobaczyłam też jak Jezus mnie niósł kiedy ja nie dawałam rady. Była walka z sobą, z innymi, z Panem Bogiem. Dzisiaj jeszcze nie widzę sensu wielu doświadczeń, ale wierzę głęboko, że to On mnie przez to przeprowadził.

W tym roku było kilka ważniejszych dla mnie doświadczeń, które zostały w moim sercu:
Wejherowskie wesele, Prymicje Pawła SJ w lipcu, Przystanek Jezus, Rekolekcje w kajaku, PAS u Brata Alberta, Weekend w Zakopanem, Rekolekcje „Kiedyś Cię znajdę”, Święta Bożego Narodzenia.
Te wymienione i niewymieniona doświadczenia łączą ludzie i wspomnienia. One na zawsze pozostaną.

Zakończenie Roku 2015 było inne, bo spędzone w szpitalu. Jeszcze mi o tym przypomina mój stan zdrowia i siniaki po pobraniu krwi i kroplówkach. Ale to był dobry rok...

Witaj 2016 roku. Będziesz wspaniały, bo Twój poprzednik postawił Ci wysoką poprzeczkę.

Polecam świetną akcję: Słoik Szczęścia 2016. Polega ona tym, że każdego dnia bierzemy karteczkę (pod koniec dnia), piszemy na niej co najbardziej podobało nam się w danym dniu, jakaś drobnostka, może ktoś zrobił mi niespodziankę? Lub miałam jakieś ciekawe wydarzenie? I wyrzucacie karteczkę do słoika.Pod koniec roku otwieramy słoik i cieszymy się radościami z całego roku. Zachęcam do włączenia się.
I na koniec Słowo, które będzie mi towarzyszyć w tym roku:
"Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona ". Łk 15, 4-5

Bądźcie szczęśliwi. Dobry Bóg jest przy Was nieustannie.
„Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej.” (z Ga 4)
Pamiętaj, nie jesteś już niewolnikiem! ;]


niedziela, 18 października 2015

Lecz po co znów wstawać?

„Życie jest za­baw­ne, praw­da? Kiedy już myślisz, że wszys­tko so­bie poukładałeś, kiedy zaczy­nasz snuć pla­ny i cie­szyć się tym, że na­reszcie wiesz, w którym kierun­ku zmie­rzasz, ścieżki stają się kręte, dro­gow­ska­zy zni­kają, wiatr zaczy­na wiać we wszys­tkie stro­ny świata, północ sta­je się połud­niem, wschód zacho­dem i kom­plet­nie się gu­bisz. Tak łat­wo jest się zgubić.” C.Ahern

Czasem życie boli, czasem życie się śmieje.


Kiedy wydaje Ci się, że masz już wszystko ułożone, może nawet zaplanowane nagle wszystko się rozpada jak domek z kart. I co dalej robić? Kiedy nie widzisz sensu życia, nie masz sił żyć, walczyć? Kiedy nawet wiara nie daje siły? Ból w głowie, sercu, duszy.. Niezgoda na pewne wydarzenia z przeszłości, niezgoda na to co dzieje się na świecie, niezgoda na zło, na odczuwanie bólu, na świat...
Nie wiem. Może ty mi to powiesz?
Jak znasz receptę- podziel się. Może i ja znajdę coś dla siebie w tym rozwiązaniu... By znaleźć siły...

„W sercu pustka, w głowie otchłań ciemności,
Myśli jakieś zimne, do życia brak już miłości!
Dusza jej szuka, a ciało staje jej na drodze,
Dusza pragnie wolności, a ciało znieść jej już nie może.
Tusz na tej kartce staje się jakby czerwony,
Serce me wie, że poezja od klęsk nie wyzwoli.
Lecz po co znów wstawać?
By upaść na nowo?”
azybad


sobota, 10 października 2015

Zwyczajna, szczęśliwa codzienność.

Codzienność, nawet ta zwyczajna, może być szczęśliwa.

Ale od początku.
Ostatnio moje życie było na granicy ryzyka. Nic nie wiedziałam, niczego nie byłam pewna. Jeszcze dwa tygodnie temu spodziewałam się, że moje życie będzie wyglądało inaczej, zupełnie inaczej. Właśnie to JA się spodziewałam. Gdzieś kiedyś usłyszałam, że Pana Boga najbardziej śmieszą nasze plany. I tak mocno odczuwam, że coś w tym jest.

Dzisiaj widzę, że jestem tu gdzie powinnam być. Mieszkam w mieszkaniu, gdzie czuję się naprawdę dobrze. Są tu osoby, z którymi dobrze mi się po prostu jest. Zaczęłam pracę. Miała być inna, ale nagle się okazało, że miejsce dla mnie będzie zupełnie gdzie indziej. Fizycznie jest bardzo ciężko, ale mam takie poczucie, że to jest to. Mam ogromne pragnienie, by to była ta praca właściwa. A perspektywy są.

Ostatnie wydarzenia mojego życia bardzo dobitnie mi pokazują, że Pan Bóg jest Bogiem cudów. On naprawdę realnie działa. Wystarczy poprosić i wierzyć, że On jest w stanie to spełnić. Jeśli to jest zgodne z Jego wolą, to to otrzymamy.

Aktualnie w moim życiu jest książka „Jezus mówi do Ciebie”autorstwa Sarah Young. Mocno szczególnie ten fragment pracuje we mnie. Jest dla mnie niezmiernie ważny. Polecam tę książkę!


Wczoraj byłam na Piątkowej Aktywacji Serca w Sanktuarium Ecce Homo. Po 9 godzinach pracy fizycznie mi było bardzo ciężko się tam pojawić. Ale raz podjęłam decyzję, to postanowiłam jej nie zmieniać. Po raz kolejny sprawdziło się zdanie, że im większy trud, tym większe będą owoce. Choć tak naprawdę na owoce trzeba jeszcze poczekać, to już teraz wiem, że to był mega dobry czas!

PAS 'reklamuje' wiersz ks. Jana Twardowskiego:

"W piątek nie jeść mięsa
to grubo za mało
nie wystarczy spoważnieć
nie robić takich na przykład spostrzeżeń
siostra Konsolata bo kąsa i lata
w piątek nie wypada udawać Ludwika XIV
rządzić
patrzeć z góry
prowadzić siebie pod rękę
być dygnitarzem
osobną osobą która w pierwszej osobie
mówi tylko o sobie

w piątek
w tym dniu w którym Bóg
opuścił Boga"

Wieczór rozpoczęła konferencja, którą wygłosił o. Maciej Majdak, z Zakonu Cystersów. Dla mnie była ciekawa, choć generalnie tak się nie zapowiadała. Opierała się na przypowieści o synu marnotrawnym. Wydawało mi się, że o tym fragmencie wiem wszystko. Tyle medytacji już było, tyle kazań czy konferencji na jej temat. A jednak odkryłam coś nowego. Bo faktycznie za każdym razem, jak zauważył o. Maciej, to ja jestem inna, inna jest pora roku i nic nie jest takie samo.
Jak to pisała Wisława Szymborska:

„Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
(...)
Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.”

Pierwszy raz między innymi usłyszałam powiązanie przypowieści o zagubionej owcy i drachmie wraz z przypowieścią o synu marnotrawnym. Ciekawe połączenie, a jak się później zastanowiłam to faktycznie ma głęboki sens. Po raz kolejny Pan Bóg mi pokazał, żebym wracał do treści, które gdzieś tam były i może czasem o nim nie pamiętam. Konferencja krótka, sensowna i dużo wnosząca- bardzo to lubię.

Po usłyszeniu tych treści można było je przegadać z Panem Bogiem, gdyż kolejnym punktem programu była Adoracja Najświętszego Sakramentu. Była i cisza i muzyka i różaniec w intencji Światowych Dni Młodzieży. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Zapadła mi w pamięć ta piosenka:




Po Adoracji było kilka chwil gdzie mogliśmy usłyszeć co się dzieje w kontekście przygotowań do Światowych Dni Młodzieży 2016, które odbędą się w Krakowie. Mniej więcej zorientowana jestem, więc to było tylko powtórzenie wiadomości, ale warto zaglądać na www.sdm2016.com ;)

I wreszcie przyszedł czas na najważniejszą część programu, którą była oczywiście Msza Święta. Najlepszy czas przed Panem. Słowa, które usłyszałam podczas kazania jeszcze długo na pewno pozostaną w mojej pamięci. To była taka zwykła, nie zwykła Msza Święta.

Później przyszedł czas na agapę i dalsze zawiązywanie wspólnoty. Była gorąca herbata, drożdżówki.

Dziękuję s. Teresie, albertynce, że po raz kolejny podjęła się zorganizowania tego dzieła.
Bogu niech będą dzięki za ten czas i do zobaczenia na kolejnym adwentowo - grudniowym PASie! :)


piątek, 2 października 2015

Albowiem dobry jest Pan!

Wykrzykujcie na cześć Pana, wszystkie ziemie;
służcie Panu z weselem!
Wśród okrzyków radości stawajcie przed Nim!
Wiedzcie, że Pan jest Bogiem:
On sam nas stworzył, my Jego własnością,
jesteśmy Jego ludem, owcami Jego pastwiska.
Wstępujcie w Jego bramy wśród dziękczynienia,
wśród hymnów w Jego przedsionki;
chwalcie Go i błogosławcie Jego imię!
Albowiem dobry jest Pan,
łaskawość Jego trwa na wieki,
a wierność Jego przez pokolenia.
Ps 100


Dawno mnie tu nie było. I dziś będzie krótko.
Teraz się bardzo dużo dzieje w moich życiu. Wiele nowych rzeczy.
Nowe mieszkanie, nowe współlokatorki, nowe dziedziny związane z pracą zawodową. Nie zawsze jest kolorowo, często są łzy, bezsilność, może bezsensu. I często pytam dlaczego, Tato dlaczego mnie to spotyka???
Ale cokolwiek się dzieje powtarzam sobie: Aneta, najpierw dziękuj. Za wszystko. Za każdy poranek, dach nad głową, każdego spotkanego człowieka.
I z tym Was zostawiam: czy dziękujesz za to, co masz? Czy masz świadomość tego, że nic nie jest Twoją zasługą?

Nie zapominaj, że w Niebie masz Orędowników! :)

„Tak mówi Pan: Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem. Szanuj go i bądź uważny na jego słowa. Nie sprzeciwiaj się mu w niczym, gdyż nie przebaczy waszych przewinień, bo imię moje jest w nim. Jeśli będziesz wiernie słuchał jego głosu i wykonywał to wszystko, co ci polecam, będę nieprzyjacielem twoich nieprzyjaciół i będę odnosił się wrogo do odnoszących się tak do ciebie.”

Wj 23,20-22



poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?

Każdy Przystanek Jezus jest inny. Na każdy czekam, ale co roku ta tęsknota jest inna. W tym roku byłam trzeci raz w Kostrzynie nad Odrą. Trzeci raz z rzędu. Tegoroczny Przystanek Jezus był przede wszystkim czasem błogosławionym, ale równocześnie dla mnie bardzo trudnym i po prostu innym.

W tym roku podróż do Kostrzyna przebiegła szybka. Jechałam busem w ekipie wolontariuszy Światowych Dni Młodzieży. Już koło 15 byliśmy na miejscu.

Po dojechaniu pod kostrzyński Kościół szybka rejestracja w biurze ( o tej porze jeszcze nie było kolejek) i możliwość rozbicia namiotu, który przez kolejne 7 dni będzie moim domem.
Miałam spać z koleżankami z Białegostoku pod jednym namiotem, ale na miejscu okazało się, że Pan Bóg zupełnie co innym wymyślił. I tak „mieszkałam” w namiocie z Kasią z Torunia i Gosią z Warszawy. Kasiu wielkie dzięki za przygarnięcie bezdomnej :)

Szybko nadszedł moment Eucharystii rozpoczynającej Przystanek Jezus 2015... Nowe twarzy, ale też te które spotykam co roku, ale z którymi relacja w sposób bardziej internetowy trwa przez cały rok. Niesamowite przeżycie. Na Mszy Świętej inaugurującej Przystanek Jezus homilię wygłosił bp Grzegorz Ryś z Krakowa.

„Rozmnożenie chleba miało jeden cel - postawić nam pytanie: co nas w życiu nasyci?" - mówił kaznodzieja. Od początku bp Grzegorz mówił o tym co ważne, aby pójść z Dobrą Nowiną do drugiego człowieka na polu Woodstockowym.

Rekolekcje opierały się na poniższym fragmencie:
Cóż więc na to powiemy? Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej - zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami? Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane:
Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień,
uważają nas za owce przeznaczone na rzeź14.
Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.” Rz 8, 31-38

Podczas rekolekcji był czas na modlitwę, wyciszenie, skorzystanie z Sakramentu Spowiedzi, ale także na bycie z drugim człowiekiem.


Jednak najważniejszą myślą bp Rysia z całych rekolekcji są słowa:
"Diabeł chce nas oskarżać, chce nas postawić pod sąd, ale nie może. Bóg mówi do niego: milcz! A On sam może nas oskarżać, ale tego nie chce"
Myślę, że te słowa będą jeszcze długo pracować w moim sercu, a najlepiej całe życie.

We wtorek około 17:00 pięknym korowodem przeszliśmy na naszą bazę Przystanku Jezus na Polu Woodstockowym. Po poświęceniu naszego białego Krzyża rozpoczęła się ewangelizacja, to znaczy rozmowy z drugim człowiekiem.

Od środy do soboty włącznie rytm naszych dni generalnie wyglądał tak samo: śniadanie, uwielbienie, Msza Święta, drugie śniadanie i do wieczoru ewangelizacja. W międzyczasie obiadokolacja. Bo głosiciel Pana Jezusa musi być najedzony :)

Warto wspomnieć też o wydarzeniach które odbywało się w namiocie Przystanku Jezus. Jedną z ważniejszych dla mnie akcji są „Browary Wiary” prowadzoną przez jezuitów ze Szkoły Kontaktu z Bogiem. Rozmowy prowadzone były o wierze, Bogu i podejmowaniu decyzji. Na tematy poważny w sposób czasem lekki, czasem poważny. Ale najważniejsze, że w sposób przystępny. Wielki plus za to dla Braci Jezuitów ;).

Przystanek Jezus to mnie przede wszystkim spotkanie z drugim człowiekiem. Było dużo rozmów. Jednak najważniejsze rozpoczyna się od trwania przed Panem Jezusem. To On wskazuje drogę działania. I posyła ludzi.

Dziękuję Panu Bogu za ten czas, za wszystkim ludzi tam spotkanych, za wszystkie relacje, które się tam narodziły.


Były też różne sposoby ewangelizacji :)

Na tegorocznym Przystanku Jezus było wiele rozmów, które zapamiętam. To były rozmowy, które poruszają serce. I tylko dzięki Panu Bogu, który prowadził te spotkania one miały jakiś kształt.
Aczkolwiek tylko Pan Bóg zna nasze serce i to On pozna owoce.







Zdjęcia: P. Młynarz, A. Maligłówka.

wtorek, 21 lipca 2015

Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu....

Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol, żar jej to żar ognia, płomień Pański. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki. Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko. (Pnp 8,6-7)

Pan Bóg Cię kocha. Ile razy już słyszałeś te słowa?
W pewnym momencie życia traktujemy je jak nic nie znaczący frazes.
A On naprawdę jest w Tobie szaleńczo zakochany. Umarł dla Ciebie na Krzyżu.
On już Cię zbawił! Miłość nie zna lęku. Doskonała miłość usuwa lęk. Wierzysz w to?

Czy spotkałeś żywego Boga w swoim życiu?
 Jak odpowiadam na miłość Boga w mojej zwykłej codzienności?
Czy dostrzegam, że On jest ze mną w każdej sytuacji?
Czy znajduje czas na rozmowę z Nim, podzielić się tym, co aktualnie przeżywam?
Czy wierzę w to, że Bóg jest dobry i naprawdę mnie kocha?

Panie Jezu, pragniemy być w Twoim sercu.. Pragniemy mieć udział w żarze Twojej miłości... panie schowałeś nas w swoim sercu. Pragniemy mieć udział w zamiarach Twojego serca.
Panie prosimy bądź zazdrosny o nas, by wszystko było Twoje.
Znajdź dziś dla Pana Boga czas...



Wakacyjnie ewangelizacyjnie podróżniczo ;)


Lato w pełni. Słońce świeci, czasem burze przechodzą.. Z jednej strony dużo czasu wolnego, a z drugiej strony dni wypełnione po brzegi.

Za mną dwie ważne imprezy. Msze Prymicyjne mojego kuzyna i mojego przyjaciela. Niby podobne imprezy a jednak zupełnie inne. To były bardzo wzruszające momenty. Przyszła taka refleksja, że coś się zakończyło, coś się rozpoczyna. I dla mnie i dla nich. Jednak to były też towarzysko bardzo piękne chwile. Ach, co to były za tańce! ;)

Mieszkam w Krakowie. Bardzo piękne miasto. Uwielbiam tu być. Odnalazłam swoje miejsce. Piękne kamienice, magiczne widoki, wspaniali ludzie. Nie wyobrażam sobie też, bym miała być gdzieś indziej w tym momencie. Ale czasem przychodzi tęsknota do miejsc, gdzie się wychowałam. Odległość do domu rodzinnego to około 400 km. Dla niektórych mało dla innych dużo. To chyba też zależy od sytuacji. Ale wiecie co? Mam takie doświadczenie, że Pan Bóg daje ludzi, którzy pomagają Ci przeżyć to, co trudne. Nikt nie przeżyje za Ciebie twojego życia, ale może pomóc Ci iść razem przez to, co Cię spotyka.
Ostatnio jest mi trudniej. Przeżywam też rzeczy, których nie rozumiem. I pozostaje tylko wiara, że to, co najlepsze jeszcze przede mną.


W tej mojej codzienności czasem odzywa się ta szalona Anetta.
Jakiś czas temu pojechałam do Lublina. Sama, autostopem do koleżanki i kolegi.
Droga do Lublina była trudna, ale ekscytująca. 250 km w 6 godzin. Najtrudniej było wyjechać z Krakowa. Czekałam ponad godzinę. W tej podróży miałam to szczęście, że za każdym razem jak wysiadałam z samochodu to zawsze była zatoczka. Po raz kolejny odkryłam jak ważne jest bezpieczeństwo w podróży. I dotarło do mnie jak trzeba o to dbać!
Pobyt w Lublinie był wspaniały. Dobra zupa u Kasi, wspaniały czas spędzony z nią, inspirująca kawa z Pawłem.
Następnego dnia nastał dzień powrotu. Byłam pełna dobrych myśli.
Najpierw ciężarówka do Annopolu, później jeszcze nie zaczęłam łapać a już się zatrzymała Pani, która jechała 80 km przed Kraków. Byłam taka szczęśliwa. No i chyba zabrakło mi pokory... Później kolejne 4 godziny czekania i zrobiło się ciemno... i przerazenie jak to będzie.. noclegu nie znalazłam. Spałam na krużgankach przed Kościołem. Bez ciepłego ubrania, telefonu ( bo bateria padła), śpiworu. Doświadczyłam, że czasem się przyda trochę roztropności.
Ale doświadczenia nas kształtują. To, co było tragiczne teraz bywa smieszne. Ale przynajmniej o te sytuacje jestem mądrzejsza ;)


Przede mną ewangelizacja na Przystanku Jezus, później rekolekcje kajakowe na Mazurach.
Pamiętajcie o mnie w jakiej formie chcecie :)


Zegnam Was z gorącymi uśmiechami!!! :)



środa, 3 czerwca 2015

Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił.

A jeżeli nie starcza Ci sił?



Nikogo nie zaskoczę jak powiem, że życie każdego z nas to pasmo sukcesów i porażek. Dobrze jest jak jednak sukcesy dominują nad porażkami. Bo porażki dołują a sukcesy potrafią zmotywować. I to jak bardzo!

Ale co zrobić jak jest źle i nie widać światełka w tunelu naszego życia?
Na pewno nie wolno się załamać! Dobrze jest znaleźć ludzi, którzy swoją postawą, charakterem i osobowością będą nas motywować. To bardzo ważne, by mieć wokół przynajmniej jedną taką osobę, która będzie z nami szczera. Czasami szczera aż to bólu, nie będzie nam lukierkować rzeczywistości. Bo chodzi o to, by żyć w prawdzie, głównie w prawdzie przed samym sobą. Banały? Możliwe, ale bardzo pomagają w codzienności.
Kiedy jest ciężko i wszystko się przejawia w czarnych albo najmniej ciemnych barwach dobrze jest przypomnieć sobie sytuacje i ludzie, którzy do naszego życia coś dobrego wnieśli. Wdzięczność i dziękczynienie to ważne sfery codziennego życia.
W życiu podstawą jest dobre nastawienie i uśmiech. Bo uśmiechem można przełamać wiele barier, które z pozoru są nie do przejścia.
Ostatnio życie bardzo mnie doświadcza. To nie jest tak, że u mnie jest zawsze fajnie i kolorowo. Bywa różnie I od jakiegoś jest ten gorszy czas. Wszystko co może iść nie idzie tak jak według mnie powinno.
Jakiś czas temu znalazłam modlitwę, którą lubię modlić:

Żyjący Boże, Ty wiesz, jak ciężko mi na sercu. Nie wiem, co robić. Pomóż mi Boże.
Wierzę, że chcesz dla mnie dobrze, że stoisz za wszystkim, co mnie spotyka,i że wszystko obrócisz ku dobremu.
Nie dopuść, żeby lęk zyskał władzę nade mną. Tobie powierzam ten dzień i całe moje życie…
Prowadź mnie jak chcesz i jak jest dla mnie dobrze.

Wczoraj dostałam kartkę. Mały upominek na której było napisane : radości, szczęścia, miłości, optymizmu. W środku zaś znalazłam wiersz napisany dla mnie. Wzruszyłam się. Bo takie prezenty znaczą dla mnie więcej niż wszystkie pieniądze świata.



Ostatnio towarzyszy mi też to Słowo:

bo swoim aniołom dał rozkaz o tobie,
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach.
Na rękach będą cię nosili,
abyś nie uraził swej stopy o kamień.”
Ps 91, 11-12

Bo nigdy nie jesteś sama...



Posłuchaj ważnego dla mnie cytatu. Bym nigdy nie zapominała o godności, szczególnie godności kobiety.

Pamiętaj, że nawet jak masz gorszy dzień jesteś wspaniałą Kobietą. To czas trochę trudniejszy. Tylko pamiętaj wtedy o oddechu! Oddychaj głęboko, spokojnie i powoli. To oczyści umysł ze złych myśli i znowu będziesz szczęśliwą sobą. To właśnie Fenomen Kobiecości”

A na koniec Przypowieść o głosie serca

Żył raz sobie pewien człowiek. Niczym szczególnym nie różnił się on od ludzi  żyjących w okolicy. Nie był biedny, ale też nie był bogaty. Nie był już młody, ale też nie był jeszcze stary.
I nie był ów człowiek silny duchowo…
Chociaż były w duszy nasiona dobra, lecz nie kiełkowały…
Żył owy człowiek tak, jak wszyscy wokół niego żyli… Kierowały nim zachcianki i wady jego… Obezwładniały go lęki i słabości. I nie było mu dobrze w tym: szarością dni upływało mu życie… Nie było w nim ani radości, ani spełnienia…
Codziennie wieczorem ów człowiek myślał: „Od jutra będę postępował lepiej, nie ulegnę już więcej słabościom i wadom swoim!”.
Za każdym razem, gdy nadchodziło jutro, znów kierowały nim zachcianki i wady jego, obezwładniały go lęki i słabości jego…
Pewnego razu ów człowiek zamyślił się: „Czemu nie mogę żyć tak, jak sam bym tego chciał? Dlaczego nie postępuję tak, jak czynić się powinno? Dlaczego kierują mną wady i obezwładniają mnie lęki moje?”.
Zaczął on się zastanawiać i nie widział przyczyny, dla której miałby nie żyć tak, jak uważał za słuszne, nie postępować w sposób, który uważał za właściwy. Zapytał wówczas ów człowiek Boga:
- Ojcze mój i Stwórco! Czemu nie potrafię żyć tak, jakbym chciał, postępować tak, jak uważam za słuszne? Czemu stałem się niewolnikiem swoich wad, zachcianek, lęków i słabości? W czym tkwi przyczyna?
Odparł mu Bóg:
- Przecież nie ma tu żadnej przyczyny! Masz prawo postępować tak, jak sam chcesz postępować!
Mówi wówczas człowiek:
- Poradź, proszę, co począć, co zrobić, żeby wady moje i słabości przestały kierować mym życiem?
I odpowiedział Bóg:
- Za każdym razem zanim coś zrobisz lub powiesz — posłuchaj głosu swego serca duchowego i zrób tak, jak ono każe! Wówczas opanujesz słabości, lęki, pozbędziesz się wad i zachcianek!
Postanowił więc człowiek pójść za Bożą radą.
Wstał następnego ranka pełen zdecydowania za każdym razem radzić się serca duchowego — zanim jakiegoś czynu dokona, zanim słowo wypowie…
A każdego ranka jego stary ojciec mówił mu słowa niemiłe, marudził i zwymyślał. Mówił, że do niczego jego syn się nie nadaje, że całe pokolenie synów ludzkich żyje niewłaściwie i wymieniał wszystkie krzywdy, i smutki swoje. Oskarżał syna swego za wszystko, czego tamten był i nie był winien…
Oto zaczął ojciec syna ganić i mówić mu słowa przykre. I zakipiał gniew w człowieku od słów tych gorzkich, oskarżających…
Chciał już, jak zawsze ojcu w odpowiedzi słowa jadowite rzec, ale przypomniał sobie Bożą radę. A zdążyło serce jego wyszeptać:
- Powstrzymaj słowa obraźliwe, bowiem kocha cię ojciec twój. Przecież martwi się z powodu twoich kłopotów! I ty go kochasz! Powstrzymaj słowo gniewne  i poproś o wybaczenie!…
Więc w odpowiedzi na zwymyślanie ojcowskie ukłonił się ów człowiek i rzekł:
- Wybacz mi!
I zgasł gniew. Objął człowiek ojca i poszedł do swoich spraw. A ojciec jego zdziwił się i przestał odtąd go rugać …
Wieczorem wraca ów człowiek do domu po ciężkiej pracy. Kupił jedzenie rozmaite i myśli o tym, jak będzie kosztował przysmaki różne… A przejawiał on skłonność do obżarstwa…
I wstąpił do domu młodej wdowy, żyjącej z małymi dziećmi. Kobieta musiała mu dług oddać, ale wciąż nie mogła nazbierać pieniędzy…
Już od dawna miał zamiar powiedzieć, że chce darować jej dług. I postanowił, że dzisiaj wreszcie to zrobi. Wszedł zatem do domu biednej wdowy i oznajmił, że daruje jej dług. Wdowa nisko mu się kłaniała, dziękowała. Chciał już iść, a serce szepcze cichutko:
- Zostaw dzieciom to jedzenie, które sobie kupiłeś! Będą się cieszyły!
Człowiek ów z wielkim trudem nakaz serca wykonał. Ale gdy oddał przysmaki dzieciom, które z radości zatańczyły, to radość w nim wielka wezbrała! Idzie do domu z lekkością, przepełniony jest szczęściem. A serce w piersi jakby pieśń śpiewało! Nie zawsze udawało się człowiekowi usłyszeć głos serca, nie zawsze czynił on to, co mu szeptało. Jednak z dnia na dzień coraz bardziej starał się on żyć tak, jak kazało serce. Z każdym dniem coraz mniej kierowały nim jego zachcianki i wady, coraz mniej krępowały go jego lęki i słabości. Kiełkowały w jego duszy nasiona serdecznej miłości!
Pewnego razu zobaczył ów człowiek silnych i złych ludzi, którzy bili dobrego młodzieńca. Ludzie zaś, którzy obok przechodzili, tylko przyspieszali kroku, odwracali się, nie wtrącali — żeby im samym od tamtych złych nic złego się nie stało. A ów człowiek odwagą się nie odznaczał. Chciał także przejść obok, co go przecież obchodzi…
Serce zaś jego — nie szepcze, lecz krzyczy:
- Jeśli nie pomożesz, to zabiją dobrego człowieka! A ty uratować go możesz!
A ów człowiek boi się, nie jest w stanie pokonać swojego strachu. Ani pójść nie może, ani pomóc…
A serce nie ucisza się:
- Ratuj szybciej!
Zawołał wtedy człowiek Boga, ponieważ nie potrafił poradzić sobie ze strachem. I nie szeptem, nie w myśli, lecz na cały głos zakrzyczał:
- Boże! Przyjdź tutaj! Boże! Przyjdź tutaj!
Ludzie, którzy przechodzili obok, ze zdziwienia zatrzymali się. I ci, którzy mijali ich z daleka, też się zbliżyli. Zaczęli także inni ze wszystkich stron podbiegać do tego miejsca, zatrzymywać się i patrzeć: o co tu chodzi i gdzie tu jest Bóg? I taki tłum się zgromadził, że wystraszyli się źli ludzie, puścili młodzieńca i zniknęli czym prędzej. Młodzieniec wtedy podniósł się z ziemi i dziękował temu człowiekowi:
- Jaki jesteś odważny! Uratowałeś mnie!
Idzie człowiek do domu, a serce w piersi jak słoneczko świeci i mówi mu:
- Miłość jest silniejsza od wszelkich strachów!
Mijał czas. Lżejsze i radośniejsze stawało się życie tego człowieka.
Pewnej niedzieli poszedł ów człowiek na spacer. Naprzeciw idzie wdowa — ta, której podarował on dług. Uśmiecha się do niego czule, kłania się nisko. I człowiek zapatrzył się na jej urodę. A miał on słabość do kobiet, choć uznawał swoje pożądanie za wielki grzech. Odwrócił wzrok swój, aby nie patrzeć na nią. Nagle przypomniał sobie o sercu i zapytał go o radę. A serce mu mówi:
- Popatrz lepiej i z uważnością duszy. Czy miła ci ta kobieta?
Spojrzał człowiek na nią i wszystko w nim od miłości się rozbłysło!
Mówi on do serca:
- Nie ma lepszej od niej! Wszystko bym jej dał!…
- Więc czym się martwisz? Nie jest żądzą to, czego pragniesz nie dla siebie, ale innemu chcesz dać! To właśnie miłość w tobie się obudziła! Idź i powiedz jej, że ją kochasz!
Człowiek tak właśnie zrobił. Podszedł i powiedział:
- Kocham cię! Bądź mi żoną!
Wszyscy znajomi i sąsiedzi wokół zaczęli mówić:
- Oto dureń! Dopiero wszystkie sprawy zaczęły mu się układać korzystnie i mógłby przecież sobie znaleźć bogatą narzeczoną! On natomiast wdowę z małymi dziećmi bierze sobie!… Przecież wdowa i tak, bez zamążpójścia, nie odmówiła by…
A człowiek pieśń serca słyszy:
- Kto szczęście daje, ten szczęście dostaje. Za pieniądze szczęście się nie sprzedaje!
I płonie serce coraz to jaśniej, coraz większą miłością! I przemienia ono słowa i czyny jego!
Wkrótce ożenił się ów człowiek z ową kobietą. Ich wzajemna serdeczna miłość życie im oświetlała, dom ogrzewała! Razem chowali dzieci i rodziców swoich czcili.
I dziękował człowiek Bogu:
- Ojcze mój i Stwórco! Rada twoja całe moje życie odmieniła, szczęście mi podarowała! Teraz przezwyciężyłem zachcianki swoje i wady swoje, pokonałem słabości swoje i lęki swoje!
Odpowiada mu Bóg:
- Ten, kto głos serca duchowego nauczył się słyszeć — ten jeszcze więcej może dokonać! Bowiem głos serca to głos Miłości! A wszystko, co przy pomocy miłości się tworzy i czyni, to ode Mnie pochodzi! Bowiem Ja jestem MIŁOŚCIĄ!
Anna Zubkowa „Boskie przypowieści”
Shalom!